17 sierpnia 2020

Artystyczna dusza z rzeczowym podejściem.

Realizator najbardziej wymyślnych pomysłów klientów, dla którego naturalnym środowiskiem, jest środowisko 3D. Hobbystycznie zajmuje się tym, co związane z kolorową sztuką ulicy, swoją pasją do rysowania zdążył zarazić swoją córkę. Do tego pomocny kolega, dla którego szklanka jest zawsze do połowy pełna. Poznajcie Kamila, naszego sierpniowego bohatera kalendarza #ludziezpasją.

Pan Balon: Witaj Kamilu. W tym wyjątkowym miesiącu, jakim jest dla mnie sierpień.

Kamil: Witam, witam. Wiem, wiem jeszcze raz wszystkiego najlepszego Panie Balonie! Niech Pan wzlatuje jeszcze wyżej niż dotychczas!

PB: Dziękuję, ale zejdźmy już na ziemię. To nie ja dziś jestem gwiazdą tej rozmowy. Kamilu, wiem, że jesteś osobą szalenie kolorową i pomysłową. Opowiedz mi o sobie coś więcej.

K: Ciekawe jak wiele osób powtarza tę opinię, ale skoro tak mówią, coś musi w tym być. Staram się być po prostu sobą.

W Poltencie moja działka to głównie projektowanie nietypowych produktów dmuchanych w pełnym zakresie - od różnych namiotów, poprzez wymyślne postacie, zwierzęta, na dużych logosach i replikach produktów kończąc.

PB: Brzmi ciekawie, czyli można powiedzieć, że ciągle robisz coś nowego?

K: W zasadzie tak. Jest to zajęcie bardzo ciekawe, ponieważ jak sama nazwa wskazuje - są to projekty nietypowe. Do każdego zazwyczaj podchodzi się indywidualnie, choć oczywiście posiłkując się już zdobytym doświadczeniem przy okazji poprzednich produkowanych nietypówek.

PB: No właśnie, opowiedz mi zatem w kilku słowach o samym procesie powstania Twoich "nietypówek".

K: Proces projektowania - najczęściej 'od zera', w środowisku 3D. Ponieważ jest to projektowanie pod produkt, który finalnie musi się dobrze prezentować jako dmuchaniec to istnieją oczywiście pewne ograniczenia.

Pokrótce droga pomysłu, który zrodził się w głowie klienta wygląda tak, że z naszej strony wychodzi projekt. Jeżeli zostaje zaakceptowany, to później już w procesie produkcji tworzony jest szablon wykrojów, grafika od druku, wszelakie instrukcje dla krawcowych oraz dla działu kompletacji.

PB: Czyli cały proces jest dość skomplikowany i wymaga dość ścisłej współpracy między działami prawda?

K: Zdecydowanie. Współpraca pomiędzy każdym działem jest bardzo ważna. Instrukcje na kartce mimo wszystko nie zastąpią kontaktów międzyludzkich. Dlatego też są dni, gdzie sporo czasu spędzam u krawcowych, które toczą często nierówną walkę z tym, co sobie tam poklikałem i wymyśliłem w 3D. (śmiech)

Zawsze jednak z tych bitew wracamy z tarczą.

PB: Odniosłem wrażenie, że ująłeś to precyzyjnie i zwięźle. Sam proces wydaje się być bardzo skomplikowany.

K: Wydaje mi się, że o całym tym procesie projektowania i produkcji moglibyśmy jeszcze zapisać wiele kartek, jednak nie to jest głównym tematem tej rozmowy. Oczywiście poza samymi nietpówkami, zajmuję się także projektami typowymi oraz przygotowaniem plików do druku.

PB: Kamil, muszę Cię o to zapytać, bo przyznaję, że tutaj pojawiają się często zabawne historie. Jedna z najzabawniejszych historii podczas Twojej pracy w firmie to?

K: Oczywiście, że przez te kilka lat mojej pracy w Poltencie przewinęło się sporo śmiesznych i zabawnych sytuacji, ale też i takich, o których chciałbym zapomnieć i kiedy śmiechu było niezbyt wiele.

I choć doświadczenie wynosimy z jednych i drugich, to najlepiej pamiętać mimo wszystko te zabawne.

PB: Pamiętam Kamilu, że chyba sposób, w jaki znalazłeś się w bramach Poltentu był dość zabawny. Przypomnij mi proszę, jak to było? (śmiech)

K: Oj tak, zdecydowanie "dość nietypowy". (śmiech) Jak już na wstępie wspomniałem, zajmowałem się projektami i przygotowaniem druku dla bliźniaczej firmy w budynku 150 m dalej.

Wiosną 2014, ot tak, dostałem polecenie, które brzmiało mniej więcej tak: 'chodź, zabierz laptopa i idziemy'. I tak po kilku minutach znaleźliśmy się w nowym budynku Poltentu, gdzie cała firma przeniosła się kilka miesięcy wcześniej.
Dotarliśmy do biura, w którym wspólnie mieścili się wtedy handlowcy i graficy, dostałem na szybko biureczko i polecenie 'siadaj i rób swoje' :)

PB: Mimo wszystko to musiało być dla Ciebie lekko stresujące?

K: Oczywiście wszystko w pozytywnej atmosferze. I teraz można powiedzieć, że usiadłem, robiłem swoje i tak już zostało.

Inną dość zabawną sytuacją była krótka odpowiedź klienta dotycząca poprawki do projektu nietypowego zwierzaka, który stworzyłem. A komentarz ten brzmiał: 'ma być pies, nie suczka'. Krótko i treściwie.

PB: Konkretnie! Takich klientów mimo wszystko lubimy najbardziej, prawda?

K: Zdecydowanie!

PB: Ale dość już o pracy! Powiedz mi proszę, jaki jest Kamil, który opuszcza bramy Poltentu?

K: Prywatnie jestem mężem oraz tatą dwójki wspaniałych dzieciaczków - Zosi i Janeczka. O ile pierwsza ma już 3,5 roku, to w drugim przypadku z 10-miesięcznym Janeczkiem - jak to się mówi - jeszcze nie wyszliśmy z pieluch. (śmiech)

W wolnym czasie lubię sobie coś tam porysować, czysto dla zabawy, choć przy dwójce małych szkrabów o ten wolny czas wcale nie tak łatwo.

PB: Słyszałem, że swoją córeczkę zdążyłeś już zarazić pasją do rysowania?

K: Chyba mi się udało. Czasem działamy w kooperacji z córką - ja szkicuję sobie jakieś literki, a Zocha wypełnia kolorami i dorysowuje swoje potworki, które są jej znakiem firmowym. (śmiech)

PB: "Czym skorupka za młodu nasiąknie [...]".

K: Dokładnie tak jest.

PB: Kamilu, dziękuję Ci za rzeczową, pełną pasji rozmowę. Było mi niezmiernie miło.

K: Ja również dziękuję i do zobaczenia wkrótce!