20 października 2020

Poltentowy świat
wg "Kępusia".

Oficjalnie Dawid, a dla znajomych "Kępuś". Wierny fan piłki nożnej - nie tylko z pozycji kanapy. Kompletator, który dba o to, aby klient znalazł w torbie wszystko, co niezbędne do podboju eventowej galaktyki. Człowiek, który żadnej pracy się nie boi, a w wolnych chwilach skacze na bungy i lata paralotnią. Brzmi interesująco prawda? A to dopiero początek!

Zapraszamy do przeczytania porywającego wywiadu z Dawidem, bohaterem październikowej karty z kalendarza #ludziezpasją

Pan Balon: Witaj Dawidzie. Czy może jak wolisz - Cześć Kępuś!

Dawid: Czołem Panie Balonie!

PB: Kolejny miesiąc i kolejna inspirująca postać, myślałem, że nic mnie już nie zaskoczy, a jednak!

D: No widzisz, jak to mówią "życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, na co trafisz". (śmiech)

PB: Czemu akurat Kępuś?

D: Ksywka wzięła się od nazwiska oczywiście, ale czemu tak zdrobniale? Nie wiem. Może dlatego, że jestem koleżeński, miły i sympatyczny. Choć nie zawsze wychodzi, ale staram się.

PB: Jaki jeszcze jest Kępuś?

D: Wydaje mi się, że jestem bardzo pomocny i pracowity. Chętnie podejmuję się różnych zadań. Lubię wyzwania i nigdy się nie poddaję. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Bywam uparty i jak sobie coś postanowię, to musi tak być. Oczywiście nie oznacza to, że nie słucham nikogo. Jestem otwarty na propozycje i potrafię słuchać. Jestem też cierpliwy. Oczywiście w granicy rozsądku.

PB: Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, czemu akurat Poltent wybrałeś na swoje miejsce pracy?

D: Tak, myślałem nad tym. Przez dość długi czas pracowałem za granicą. O tyle, o ile na początku było ok, tak z czasem pojawiła się tęsknota. Przebywanie z dala od wszystkich może wydawać się komfortem, ale tylko przez chwilę. Z czasem coraz trudniej funkcjonować tak na odległość.

Na ofertę pracy w Poltencie trafiłem przez czysty przypadek. Co nieco słyszałem o tej pracy, więc stwierdziłem, że czemu nie? Czas na zmianę. Skoro nadarza się okazja, trzeba spróbować. Podjąłem więc szybką decyzję, zaryzykowałem i jestem tutaj do tej pory.

PB: Ile to już lat?

D: Minęło cztery i pół roku. Może to długo, a może nie. Ale nadal tu jestem i cieszę się z tego powodu.

PB: Jakieś szczególne powody tego zadowolenia?

D: Czuje, że jestem częścią tej firmy. Poznałem tu naprawdę fajnych i sympatycznych ludzi, którzy wspólnie tworzą świetną atmosferę. Wiadomo, że nie zawsze jest kolorowo i łatwo, bo tak się po prostu nie da, ale skoro do pracy wstaję z uśmiechem i dlatego, że chcę, to musi oznaczać, że jestem we właściwym miejscu.

PB: To prawda, tak niewielka różnica, a tak wiele zmienia "mogę, a nie muszę".

D: Dokładnie. Dodatkowym atutem tej pracy jest to, że jest bardzo ciekawa i zróżnicowana. Można się wykazać pod wieloma względami. W Poltencie nie ma też mowy o monotonii. Wiesz, co będziesz robił, ale nigdy na 100% nie wiadomo czego się spodziewać i to jest super!

PB: Monotonia w branży eventowej brzmi jak oksymoron.

D: No właśnie! I chyba dlatego właśnie tak lubię tę pracę!

PB: Masz jakieś swoje ulubione Poltentowe produkty?

D: Hmm... Tak naprawdę nie mam jakiegoś produktu, który jest dla mnie szczególny. Uważam, że wszystkie produkty Poltent są świetne i nieskomplikowane w obsłudze, a to dla naszych klientów bardzo ważne. Zwłaszcza że nasze dmuchańce oraz meble eventowe trafiają do odbiorców nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Muszą być zatem intuicyjne na etapie montażu oraz w obsłudze.

PB: Twoje największe do tej pory wyzwanie?

D: Zdecydowanie nasze wyjazdy firmowe (śmiech) I proszę, nie pytaj mnie dlaczego (śmiech) No i oczywiście narodziny mojej córki, Zuzi. Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jego życie może zmienić się w przeciągu kilku dni.

PB: Ok, więc nie pytam (śmiech) Dumny i odpowiedzialny tata, gratuluję! :)

D: Dziękuję. Etat taty piastuję od 3 lat. Zuzia jest przepiękną, przecudowną i przeuroczą dziewczynką, którą kocham całym sercem. Jest najważniejszą osobą w moim życiu. Moją siłą, motywacją na całe zło i problemy życia codziennego.

PB: Z tego co wiem Zuzia to nie jedyna "miłość" w Twoim życiu?

D: Zgadza się. Poza moją rodziną najważniejszy jest dla mnie mój ukochany klub piłkarski REAL MADRYT, któremu kibicuję od najmłodszych lat.

Jak widać w kalendarzu, sport i piłka nożna to moje hobby. Uwielbiam chodzić na mecze, oglądać mecze i grać w piłkę. Chociaż z tym graniem od dłuższego czasu jest kiepsko. Niestety, inne obowiązki i brak czasu. Ale jeśli tylko gdzieś w pobliżu jest piłka, to zawsze coś tam sobie po podbijam. W młodości nie było dnia, bez jak to się mówi -"ganiania za skórą". Teraz zdecydowanie częściej oglądam niż gram, ale dobre i to.

PB: Na żywo czy w telewizji?

D: Z uwagi na sytuację teraz głównie w telewizji, ale moim marzeniem jest pojechać na mecz Realu. Niestety jeszcze nie byłem, ale spokojnie, przyjdzie i na to czas.

PB: Dokładnie tak. W tym roku wszyscy musieliśmy troszkę zwolnić, ale przyszły rok będzie należał do nas! Słyszałem, że interesują Cię nie tylko te przyziemne hobby?

D: To prawda! Bardzo lubię parki rozrywki. Rollercoastery, zjeżdżalnie. Wszystkie atrakcje, na których jest adrenalina. Latałem też paralotnią oraz skakałem na bungee. Do zaliczenia został jeszcze skok ze spadochronem. Chociaż przyznaję, że jak ostatnio o tym myślę, to nie jest to już takie proste i oczywiste.

PB: Dlaczego?

D: Pamiętasz, jak na początku rozmowy wspominałem o tym, że wiele spraw się zmienia po narodzinach dziecka?

PB: Tak.

D: Właśnie dlatego sprawę skoku muszę na razie pozostawić do przemyślenia.

PB: Bardzo rozsądnie. Dawidzie, czy jak wolisz "Kępuś". Dziękuję Ci za inspirującą rozmowę.

D: Ja również!